Marzyłam, żeby móc tu w końcu usiąść i dać upust tym wszystkim myślom, które kłębiły się w mojej głowie od kilku dni. Tak bardzo chciałam w końcu włączyć komputer. Każdego dnia rano wstawałam z myślą "dziś w końcu coś napiszę". Każdego wieczora padałam zmęczona na łóżko i od razu zasypiałam. Albo mi się wydaje, albo mam coraz więcej na głowie. Odnoszę też wrażenie, że im więcej się uczę, tym gorzej idzie mi w szkole. Mimo wszystko postanowiłam zmienić nastawienie. Nie uczę się teraz, żeby jakoś ciągnąć. Uczę się do matury. Myślę, że jestem o wiele bardziej poukładana i lepiej zorganizowana. Ferie zdecydowanie nie są dla mnie. Bardziej mnie zmęczyły i przez nie odechciało mi się w zasadzie wszystkiego. Po tygodniu szkoły wciąż mam ochotę coś robić. Wzięłam się też dość ostro za lektury, poświęcam im wręcz kilka godzin dziennie, jeżeli wystarcza mi na to sił. Dawno nie spędzałam tyle czasu nad książkami i chyba właśnie tego mi brakowało. Kiedyś ciągle coś czytałam, ale chyba wymieniałam je na coraz gorsze. Teraz trochę dojrzałam i postanowiłam wybierać je świadomie. Nawet lektury mi się podobają. Tak bardzo ich nie lubimy, a przecież muszą być dobre, skoro omawiamy je w szkole. Nawet jeśli są nudne czy niezrozumiałe to jednak wszystko trzeba poznać, wszystkiego trzeba spróbować. Teraz jest też ten okres, kiedy wzięłam się za odkrywanie na nowo muzyki. Tej, do której zawsze wracam. Wolnej, cichej, spokojnej. Znudziły mi się te wszystkie hity łapiące za serce. Chcę się relaksować, przeżyć coś emocjonalnego, ale emocje to nie zawsze pościgi i wybuchy. Wydawałoby się, że wszystko jest na swoim miejscu: nauka, książki, muzyka i teraz to najpiękniejsze. Kolejny post i 50 000 wyświetleń, które wbrew pozorom lekko mnie przytłaczają. W końcu to nie 10, 100, 1000 ale 50 000. Nie wiem czy powinnam dziękować wam czy powiedzieć sobie "jednak wytrzymałaś", ale chyba zrobię to pierwsze. Kurczę, naprawdę miło na to patrzeć, mimo że to tylko liczba. Za tymi liczbami w końcu kryją się ludzie, których w większości nie znam, ale z jakiegoś powodu jednak tutaj weszli. To jest właśnie najpiękniejsze. Teraz już na pewno wszystko jest na swoim miejscu.
Wygląd dzisiejszego posta ułożyłam sobie rano w głowie. Miał być oczywiście zupełnie inny niż ten, który w rezultacie powstał, ale i
tak jestem zadowolona. Chciałam załatwić kilka rzeczy za jednym
zamachem. Ogólny zamysł był taki, żeby oprócz zwyczajnych zdjęć pokazać
tę mini sesję od kuchni. Nie jest to tutorial o moim makijażu, chociaż
taka myśl też mi się przewinęła. W dniu z trochę lepszym światłem niż
dziś mogłabym coś takiego zrobić. Ostatnio spodobały się wam moje różowe
buty, dlatego postanowiłam pokazać je w nieco lepszej jakości. Kupiłam
je zaraz przed swoim półmetkiem w październiku i od tamtej pory całkiem
nieźle się sprawują. To mój pierwszy zakup z DeZee
i jestem zadowolona. Mają tam dość dużo modeli w moim stylu. Jakość nie jest jakaś powalająca, ale jak na takie ceny myślę, że jeszcze nie raz coś u nich zamówię. Buty przyszły szybko i na szczęście zdążyły na półmetek. Na początku byłam trochę przerażona 15-centymetrowym obcasem, ale spokojnie wytrzymałam w nich całą noc. Oczywiście dużo daje platforma- w innych
butach nie umiem chodzić. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że wzbudzą aż tyle kontrowersji. Ja jestem przyzwyczajona do takich modeli, a to, że były wyższe od tych, które kupowałam do tej pory nie robiło na mnie wielkiego wrażenia. No cóż, każdemu podoba się coś innego. To jest typ butów, które albo się uwielbia albo nie cierpi. Ja teraz coraz
częściej wpadam na stronę UNIF. Może za 3 lata będzie mnie stać na ich buty. Mówiłam już, że stałam się dokładnie taka, jaka chciałam być. Psychicznie. Teraz idę w tym samym kierunku, ale wizerunkowo.
Chorować w ferie? Takie rzeczy tylko u mnie. Już i tak się w miarę ogarniam, ale na zdjęcia dziś nie miałam siły i ogólnie jestem leniem. Słucham The 1975- Girls i odprężam się po bitwie stoczonej z jakimś głupim wirusem. W nosie katar, na kompie wirus, za oknem śnieg. Teraz to może sobie padać. Przez kolejne 2 tygodnie mam zamiar patrzeć na niego zza szyby. Nie łudzę się nawet, że w ciągu tych ferii moje życie się jakoś zmieni. Spróbuję porobić jakieś rzeczy, bo w końcu ileż można przeglądać internet, ale z drugiej strony następne wolne dopiero na święta! Muszę sobie teraz porobić kilka rzeczy bez sensu, bo potem nie będzie na to czasu. Obejrzę całego youtuba, poćwiczę jakieś nowe makijaże, nadrobię kilka sezonów Kardashianek czy coś w tym rodzaju. No i przeczytam jakieś książki, bo później się nuie wyrobię. W sumie to te ferie zaczęłam całkiem głośno- na pierwszej osiemnastce w tym roku. Pierwszej i zarazem najlepszej, choć obawiam się, że trudno będzie ją przebić. Chyba dawno się tak dobrze nie bawiłam. Na szczęście dużo jeszcze takich fajnych eventów przede mną ;)