Minęło już sporo czasu odkąd umieściłam tu pierwszy post. Nie czytałam nigdy żadnych poradników, nie przeglądałam innych blogów i szczerze mówiąc moje posty były tworzone na czuja. Z czasem zauważyłam, że mój start nie był do końca poprawny. Nie wiedziałam też czym w ogóle charakteryzują się blogi, jakie zjawiska tu zachodzą, czego się spodziewać i na co przygotować. Dziś zapoznam was z 7 rzeczami, które z pewnością ułatwiłyby mi sprawę ;)
Kiedyś było inaczej: siadałam przed komputerem, coś sprawdzałam, oglądałam jakieś zdjęcia, w tle mając puste okno bloggera. Jak to można nazwać? Czekanie na inspirację czy coś w tym stylu? Kończyło się na tym, że czepiałam się byle jakiego tematu, o którym mam jakiekolwiek pojęcie (dobre i to), albo opisywałam kilka moich ostatnich dni. I jedno nudne i drugie. Byliście zawsze bardzo mili pisząc takie śliczne komentarze, ale myślę, że przydałby się jakiś konkretny opiernicz. Teraz założyłam zeszycik i mam wypisane wszystkie tematy, które chcę kiedyś poruszyć. To nieważne, że po kilku tygodniach je wykreślam dziwiąc się, że w ogóle wpadłam na taką głupotę. 10% z tego jednak udaje mi się zrealizować. Można powiedzieć że ten zeszyt to takie sito, przez które przemykają się tylko te najbardziej sensowne pomysły. Polecam ;)
Próbowałam wielu dziedzin. Mody, lifestylu, przemyśleń jakichś filozofii i innych głupstw. Filozofia nastolatki to jest faktycznie bardzo mądra rzecz, nie? Ej, serio, wtedy mnie to naprawdę kręciło. Żyłam sobie w tym swoim pokoju i rozmyślałam nad swoim życiem. Jest jeden plus tego wszystkiego- mogę sobie czasem wejść jak mam gorszy dzień, żeby zobaczyć, że wcale nie jest ze mną teraz tak tragicznie. Dziewczynka bez większego bagażu życiowego chce porwać tłumy swoimi banałami. Coś nie za bardzo jej to wyszło. I bardzo dobrze.
Ja rozumiem, że wiele osób traktuje blogi jak swoje pamiętniki. Ja już z tego chyba wyrosłam, albo po prostu mi się znudziło. Dzielę się sobą, ale staram się to robić w nieco inny sposób. Na początku byłam sama, więc to wyglądało trochę inaczej. Pisałam sobie co chcę, bez większych konsekwencji. Nie było nikogo kto zwróciłby mi uwagę albo coś takiego. Aleee.. w końcu piszesz po coś, prawda? O, właśnie. To jest podstawowa kwestia. Teraz myślę, że to powinien być numer jeden. Zastanów się po co piszesz. A potem zobacz, że bez czytelników tak czy inaczej nie ma to sensu. Zdobycie ich nie jest proste, wiem to, pozdrawiam moich stałych bardzo serdecznie. Rzecz w tym, że oni nadają mu duszę. Autor nadaje formę, ale życie zaczyna się wraz z wkroczeniem ludzi. Ludzi, z którymi chcesz się tym wszystkim dzielić.
Często widzę takie teksty na różnych blogach: "Napiszcie w komentarzu o czym chcecie posty". Co więcej! Niektórzy mają nawet takie zakładki "pomysły na posty". Sorki, że tak po niektórych jadę, ale chcę pobudzić twórczość. Jeden z powodów to oczywiście brak kreatywności, ale mam wrażenie, że wiele blogerek woli się podporządkować swoim czytelnikom. Pisałam przedtem o ich roli, tak, jest ogromna, ale forma wciąż należy do autora. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś się nie spodoba, ale chyba o to chodzi, żeby gromadzić społeczność, którą coś łączy, prawda?
Wiem, że zawsze o tym mówię, ale to jest prawda, która nigdy nie straci na wartości. Moje pierwsze posty albo w ogóle nie mają zdjęć, albo mają bardzo słabe, nieciekawe, za małe, niewyraźne albo po prostu brzydkie. Sprzęt to nie wszystko i nie każdy ma talent do fotografii, ale tego naprawdę można się nauczyć. Jeśli blog to pasja, to trzeba o niego dbać z każdej strony, fotograficznej też. Nie chodzi o to, żeby mieć całe portfolio, ale jedno, estetyczne i wprowadzające trochę koloru zawsze przyciągnie uwagę.
Czasem rysuję. Głównie przy planowaniu designu, ale że obecny jest w miarę okej, to póki co rysować nie muszę. Jeśli chodzi o myśli, to nadal z tej metody korzystam. Wspominałam już o tym, że zapisuję pomysły na posty, ale same posty też rozrysowuję. Każdy podpunkt i najważniejsze kwestie, które muszę w nim poruszyć, żeby przypadkiem nic mi nie umknęło. W ten sposób superowy pomysł, który jeszcze nie wpadł nam do głowy ma na to dwie szanse: przy planowaniu i przy tworzeniu. Naprawdę często mi się to zdarza. Rysuję pierwszy, drugi, trzeci raz to samo, tylko wiecie, tak inaczej, ale to wciąż nie to. Potem stwierdzam, że okej, może być, zaczynam wpisywać to w komputer i nagle jest taka żarówka nad głową. Polecam rozrysowywanie.
To mój podstawowy błąd nie tylko z początków blogowania, ale z wielu lat prowadzenia go. "W końcu mam bloga, mam się gdzie wypłakać". A kiedy działo się coś złego, pierwsze co robiłam to odpalałam bloggera i pisałam taki ten świat jest zły. No cóż, może to też być jakiś sposób na siebie, ale teraz żałuję, że naładowałam go tyloma negatywnymi emocjami. Zawsze mogę wygadać się chłopakowi a na blogu pisać posty z zeszyciku.
Życzę udanego tygodnia ;)