Za kilka godzin się skończą. A tyle było zachodu. Sprzątania, gotowania, przygotowań. Do tych świąt od początku byłam negatywnie nastawiona. Podchodziłam do nich bez większych emocji. Kolejne dwa dni przed telewizorem, nic więcej. W sumie to dzięki temu też mogłam o tym trochę pomyśleć. Kurcze, przecież święta są świetne. Mimo że denerwują mnie zdjęcia dziewczynek owiniętych światełkami, pokazywanie każdemu że JA TEŻ MAM W TYM ROKU CHOINKĘ i zmienianie zdjęcia profilowego zaraz po Wigilii, bo w końcu raz do roku każdy wygląda ładnie, to i tak mają w sobie coś wyjątkowego. Samo oglądanie tych czerwono-śnieżnych zdjęć na różnych stronach jest fajne. Wszędzie pełno choinek, ozdób, brokatu, światełek, ciepłych sweterków, mikołajów, prezentów. Za rok będę się upierać na żywa choinkę. Mogę po niej nawet zamiatać. W sumie na co dzień podoba mi się bardziej życie w mieście, jednak w święta, w zasadzie każde święta kojarzą mi się w wsią, tradycją, wszystkim co naturalne. W końcu kiedyś wszystko robiło się własnymi rękoma, ludzie nie chodzili do Ikei po nowe ozdoby. Jest w tym coś magicznego, dlatego święta w górach też mi się marzą. Tam jeszcze można posmakować tych swojskich świąt. Pada śnieg. Przynajmniej nie trzeba rano wstawać, jechać do szkoły w zimnie. Postaram się wstać przed 11, żeby zrobić kilka zimowych zdjęć, póki ten śnieg się utrzyma. O ile rano jeszcze będzie. Tak sobie myślę... mam za domem takie ładne pagórki i jeszcze nigdy tego nie wykorzystałam. Mam teraz straszną ochotę działać, robić coś, żeby nie zaniedbać tego wolnego czasu, który dostałam. Chcę odpocząć psychicznie od szkoły, ale nie mogę zasiąść przed telewizorem jak zwykle. Może będzie mi ciężko, ale myślę, że osiągnę tym same korzyści.
Jestem już coraz bardziej zmęczona. Z dnia na dzień mam coraz gorszy humor. Zrobiłam sobie tydzień przerwy od bloga, powiedzmy, że przymusowy. Ale wracam wykorzystując chwilę w miarę dobrego humoru. Denerwuje mnie dosłownie wszystko. Mam humorki? Nie wiem. Może to po prostu taki okres. Co to w ogóle są humorki? Każdy ma czasem chwilę słabości, musi się na czymś wyżyć i podenerwować, żeby zachować równowagę. To naturalne. I wcale nie zależy od płci. Często chłopcy miewają gorsze okresy od dziewczyn. Szczególnie ci "wrażliwi". Denerwujące, ale kurcze, każdy tak ma. Dlaczego potrafimy zrozumieć to, że każdy je obiad a denerwuje nas to, że ktoś ma gorszy dzień? W końcu i to i to nam się zdarza. Jedzenie nawet dosyć często. Faktycznie można się przyczepić do wyolbrzymiania i robienia problemu z każdej głupoty, nie będę wszystkiego usprawiedliwiać. Jestem takim typem, któremu zawsze można się wyżalić. Nie za każdym razem coś mądrego doradzę, ale poświęcę czas i uwagę. Już trochę się tych problemów nasłuchałam. Czasem mam wrażenie, że nie rozmawiam o problemie, a czasem nie wiem co odpowiedzieć. I naprawdę nie dziwi mnie to, że kogoś drażni każde słowo, każdy ruch. Myślę, że akurat ta kwestia nie jest wam obca. Teraz odpocznę, wyśpię się, posklejam, może coś zmienię.
Stoję na przystanku. Dostałam sms'a. Nie mam rękawiczek, mróz szczypie moje dłonie. "Wstałaś już?". Tak, wstałam i marznę. Autobus spóźnia się już minutę, która niesamowicie mi się dłuży. Czuję, że zamykają mi się oczy. Znów się nie wyspałam, chociaż położyłam się przed 22. Jestem zmęczona szkołą. Wstawaniem przed wschodem słońca, godzinną jazdą, siedzeniem na lekcjach, godzinnym powrotem. W końcu jedzie autobus. Modlę się o ogrzewanie. Jak zwykle- pełno pustych siedzeń, cisza. Na początku roku szkolnego w samym tyle siedziało pełno chłopaków śpiewających jakieś disco polo. Teraz jest cisza. Wszystko w ciemnych, lekko niebieskich kolorach. Czuję się jak w jakimś thrillerze albo horrorze. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby za chwile ukazał mi się jakiś duch albo demon. Na szczęście nie ma dziś w szkole niczego stresującego, nie muszę powtarzać żadnych lekcji, mogę spokojnie patrzeć w okno. Jest całe zaparowane, co kilka minut muszę je przecierać. Robi się coraz większy tłok, oczy nadal mi się kleją. Jeszcze dwa tygodnie, tylko dwa tygodnie. Każdy dzień coraz ciemniejszy, coraz cichszy, coraz zimniejszy. Jakie to wszystko monotonne.