O rany. Nie dociera do mnie jeszcze, że kończy się szkoła. Właściwie to
ten czerwiec będzie dziwny. W szkole mało kto. Ostatnie poprawianie.
Angielski, chemia, matematyka, biologia. Większość chyba załatwię w
przyszłym tygodniu. Mam taką nadzieję. Ale tyle o szkole. Nie, nie mam
zamiaru poświęcać tego miejsca na zwierzanie się ze szkolnych rozterek. Z
resztą, teraz to i tak wszystko jest takie... rozwalone. Nie umiem
sobie tego posklejać. Youtube się zacina. Do tego doszło, że nie mam o
czym pisać. To jest straszne. Dzień w dzień jest to samo. Teraz pół
komentarzy o tym, że też tak macie. Wiem, moje życie jest takie szalone.
Poszłam dziś na spacer z mamą i siostrą. Jutro święto, więc trzeba było
siostrze kwiatki pozbierać. Kwiatki są. Obolałe nogi również.
Zrobiłyśmy 2,5km. Obeszłyśmy wszystkie pola, stawy i tak dalej.
Powiedzmy, że to w ramach odchudzania. Bo pasowałoby trochę zrzucić. Tak, zdjęcie moje.
Uśmiech.
Aaaa no i jeszcze jedno.
200^^