Jestem.

2/21/2013

Znów nie uprzedziłam was, że wyjeżdżam. Sory.
Tylko 4 dni, ale  dobre i to. Spotkałam starych znajomych, przyjaciół i poznałam nowych.
Tak, po raz kolejny byłam na wyjeździe z KSM. Na zimowisku.
Pierwszy dzień- niedziela-wieczór. No dobra- popołudnie. Standardowo podział na grupy, zapoznanie się, Msza. Koło 21. poszliśmy robić "rzeźby". Śnieg się nie lepił więc można powiedzieć, że byliśmy na poziomie hard. Moja cudowna grupa z kupy śniegu zrobiła rybę. Artyści. Po lepieniu oglądaliśmy film i w rezultacie zasnęłam koło 2 w nocy. Nie wyspałam się. Poniedziałku praktycznie w ogóle nie pamiętam. Wiem, że wieczorem było ognisko. Herbatka nas trochę rozbudziła. Wtorek. We wtorek poszliśmy w góry. Wyobraźcie sobie 60 osób idących po górach z 30cm-ową warstwą śniegu. Koło godziny w jedną stronę. Chciało mi się spać. Wieczorem od 20.15 trwała adoracja. Wyszłam o 21.30 i poszłam na górę. Ale zaraz zeszłam na dół, bo Asia musiała się wykąpać. A ja jej strzegłam. A potem... poszłyśmy na górę. Myślałyśmy. I dobrze myślałyśmy. Było fajnie. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, pogadaliśmy. Jak w końcu poszłam do swojego pokoju okazało się, że adoracja się przedłużyła. Nie wiem od której godziny trwała cisza nocna bo tak czy tak u nas ciągle paliło się światło i trwały zażarte dyskusje na tematy typu.. problemy współczesnego świata. Asia wchodzi. Asia wychodzi. Asia się drze. Asia się śmieje. Oglądamy zdjęcia, filmiki. Idziemy. Tego akurat nie pamiętam. Wiem, że usiadłam na schodach a potem nic. Co się działo koło 2-3 w nocy? Pewnie chodziłam tam i z powrotem. "Trzej muszkieterowie" częstowali kawą i różnymi substancjami niewiadomego pochodzenia. Ja ratowałam się Red Bullem. O 4 zaczęłam się "robić". W sensie myć i ubierać. Chyba o koło 6 ktoś poszedł spać. A już wiem kto. O 7 skończyła się cisza nocna a ja byłam totalnie padnięta. Ale i tak było lepiej niż w wakacje. Okey... em.. rano, modlitwa, śniadanie, sprzątanie, Msza, zakończenie, dom. Rozpakowywanie, odpoczywanie, kąpiel, sen. Zasnęłam o 18. Wstałam o 10. Nie pamiętam w jaki sposób przetransportowałam się z kanapy do łóżka. Ważne, że w miarę się wyspałam. Schudłam 1kg.

Zdjęć jeszcze nie mam. O ile w ogóle będę jakieś mieć to może dam. 

Napisałam to w sposób, jakiego nie lubię. Jak nie ja. Ale trzyma mnie zmęczenie i nie mam siły na bajery.
Opisałam wam to i tak w wielkim skrócie.
Więc nie narzekajcie.
A może powinnam użyć liczby pojedynczej.
Nie narzekaj.
Tylko
Uśmiech.


You Might Also Like

13 comments

  1. Ale kawa ich była dobra =3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałam nie próbować. Twoja mina mnie przestraszyła.

      Usuń
    2. Ten smak był ohydny no ale trzeba było się ratować czym popadnie.

      Usuń
    3. Rany... co ja napisałam... It's stupid

      Usuń
    4. Haha... It's stupid zostanie w mojej pamięci do końca życia. Albo "nie przerywaj mi". A pamiętasz to "ale ja nie pokazuję na innych łokciem" :P

      Usuń
    5. 'Szanujmy się nawzajem...' Człowiek zajebisty.

      Usuń
    6. Haha... ej, nie zakochaj się.

      Usuń
  2. no ale zawsze to pare dni gdzies poza domem i pełno wrażen:)! pozdrawiam:*// atraM

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie to napisałaś. Tak jakby to było opowiadanie o czyiś przeżyciach a nie twoich własnych, ale dobrze się czyta. Pozdrawiam M ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. aaa ta piosenka , uwielbiam ją <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę wyjazdu, szczerze.
    Chętnie bym gdzieś pojechała. :D
    Sheerana widzę... :)

    OdpowiedzUsuń

Enjoy! ♡